piątek, 20 listopada 2015

Podciecię końcówek.

W pogoni za jak najlepszą pielęgnacją często zapominamy o podstawowej pielęgnacji, czyli o podcinaniu włosów.
Ostatni raz moje włosy widziały nożyczki w czerwcu, więc dziś widząc, że tego potrzebują postanowiłam wybrać się do mojej ulubionej fryzjerki.
Myślałam, że zostawi mnie łysą a tu poszło tylko 5 cm.
Pewnie sądzicie, że to dużo, ale ja sądziłam, że moje włosy potrzebują naprawdę większego cięcia.
To był powód mojego zwlekania z tą decyzją.
Moja fryzjerka nic nie wiedziała o mojej nowej potrzebie pielęgnacji włosów. Byłam u niej ostatni raz prawie 3 miesiące temu. Jakie było moje zdziwienie, gdy zaczęła opowiadać, że moje włosy są w lepszej kondycji. Stały się nawilżone, o wiele lepiej się je wyczesuje, aż mi piórka urosły:P
Jej opinia stała się dla mnie kolejną motywacją do dalszej pracy nad włosami. Przeprowadziłam też z nią rozmowę na temat mojego powrotu do naturalnego koloru.
Mam wiele opcji do wyboru aby walczyć z maskowaniem odrostu co mnie bardzo ucieszyło. W styczniu zaczynamy działać. Cieszę się bardzo;)
Oto kilka zdjęć przed i po podcięciu:)

Szukałam zdjęcia na których mam wyprostowane włosy, więc po prawej mamy zdjęcie z początku mojej pielęgnacji. Po lewej mamy zdjęcie po podcięciu.
Dawno nie miałam ułożonych, wyczesanych włosów. Są mięciutkie, pachnące i w końcu końcówki wyglądaja zdrowo. U fryzjera spędziłam godzinę. Włosy najpierw były obcięte na makro nożyczkami.
Następnie zostały ułożone wyprostowane i dalej wyprofilowane maszynką.
Przód również. Grzywka została ułożona na bok, wcześniej miałam prostą, niestety brak suszarki i prostownicy sprawił iż wyglądała okropnie:) Jestem bardzo zadowolona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz